Dzień z Przewodnikiem
Hala Kamińskigo o świcie wygląda jeszcze ładniej niż wieczorem i w nocy. Ale tylko nielicznym jest dane podziwiać wschód słońca, bo większość naszej grupy to okropne śpiochy! A szkoda, bo widok wstających mgieł jest bardzo romantyczny…
"Cisza nocna" trwa ostatecznie do ok. dziewiątej, kiedy to już wszyscy wstają i przystępują do toalety porannej i śniadanka. Ponieważ biwakujemy w jagodowych krzaczkach, po chwili wszyscy mają już fioletowe buzie! Jeszcze poranna kawa i nadchodzi w końcu czas na zwijanie namiotów, pakowanie plecaków. Jakoś nam się nie chce opuszczać tego fajnego miejsca. W końcu jednak wyruszamy w stronę Babiej. Dzięki najnowszym zdobyczom techniki sprawdzamy jeszcze o której odjeżdża ostatni tego dnia pociąg do domu i stwierdzamy, że na Babią Górę na pewno dojść nie zdążymy. Postanawiamy więc, że skrócimy sobie drogę i zejdziemy do Zawoi przez Markowe Szczawiny. Przez Tabakowe i Jałowcowe Siodło idziemy na Halę Czarnego. Duże fragmenty hali już zarosły świerkami. Ale schron turystyczny, stoi i przypomina niejednemu miłe momenty wędrówek. Gdy docieramy do schroniska, niektórzy są bardzo zaskoczeni, ponieważ nowy budynek zupełnie nie przypomina tego dawnego… To już bardziej hotel a nie schronisko. Nie przeszkadza nam to jednak w posileniu się i uzupełnieniu drogocennych płynów organizmie… Tak wzmocnieni schodzimy na dół, co wcale nie jest takie proste, bo ten "skrót" okazuje się "nieco" stromy i niektórym nogi odmawiają już posłuszeństwa… a czas nagli, bo przecież pociąg nie czeka!
Liczymy na to, że na dole złapiemy busa, który dowiezie nas na czas do Suchej Beskidzkiej, ale nasze nadzieje okazują się płonne. Kierowca busa macha nam na pożegnanie i odjeżdża… a my zostajemy… Wizja spędzenia nocy w Zawoi staje się coraz bardziej realna. Niektórych to nawet zbytnio nie martwi, przecież mamy wakacje… Oczywiście niektórzy…
Na szczęście swoimi sposobami udaje mi się uprosić miłego pana - męża kasjerki z parku, aby nas podwiózł do przystanku autobusowego na Widłach, z którego mamy szansę złapać busa. Bus na szczęście przyjeżdża, ale do Suchej na pociąg już nie zdążymy… Wpadamy na pomysł, żeby wysiąść w Makowie i złapać pociąg z Zakopanego, na który pociąg w Suchej powinien czekać… Następuje walka z czasem. Telepatycznie poganiamy kierowcę, ale chyba nie zdążymy… Wysiadamy w końcu i biegniemy na dworzec… Prawdziwy test sprawności, szczególnie dla nieco wydatnych brzuchów niektórych uczestników naszej wycieczki…:))
Na szczęście pociąg jest spóźniony i udaje nam się dotrzeć do Suchej. Tam kolejny bieg na pociąg do Żywca i w końcu możemy odetchnąć z ulgą: zdążyliśmy!
W Żywcu mamy nawet czas na dawno obiecane lody i w końcu wsiadamy do nieco zatłoczonego pociągu do Tychów. Już myślimy o kolejnym wyjeździe…
Autor:Jarosław Bajerski
Strony: « Poprzednia 1 2
Dworzec w Żywcu
|
Panorama ze szczytu Jałowca
|
Sesja zdjęciowa żmii zygzakowatej
|
Hala Kamińskiego
|
Hala Czarnego
|
Przed schroniskiem na Markowych Szczawinach
|