I Przewodnickie Śpiewogranie – Karpaty 2004
Tak, tyle wstępem, a teraz przejdźmy do konkretów.
Ostatni tydzień stycznia.
Rany! To już niedługo!
Jeszcze parę dni, parę godzin i już się zobaczymy!
Już środa, jutro rano wyjeżdżamy w dwójkę do Soli.
29 styczeń 2004 roku
Rano, mróz, siedzimy w pociągu relacji Katowice – Zwardoń; stuk, puk, stuk, puk, już Sól. Jak wielbłądy objuczeni pięcioma plecakami wysiadamy, maszerujemy, na mrozie lekko powiewa przyczepiona do plecaków flaga PTTK, już nasza dzwonnica i pensjonat. To te mury będą świadkami przewodnickiego spotkania. Witamy gospodarzy, mamy pokoje, flagi PTTK rozwieszone dookoła i w sali kominkowej – tu przez trzy noce będą się odbywały śpiewane spotkania. Wszystko przygotowane.
O! Pierwszy gość! To Basia z Siemianowic. Ha! ha! buziaczki, Basiu czy ten pokój Ci odpowiada, szczegółowy program do ręki, śpiewnik do ręki i życzymy miłego pobytu. Niedługo trwało zjawiła się Jagódka, Małgosia, Jacek i Mirek z Łowicza. Zaraz za nimi Boguś – z Rzeszowa, Krzychu – z Wałbrzycha, Wojtek – z Wrocławia, Jurek – z Krakowa. Przepyszna kolacja, po której z niecierpliwością oczekiwaliśmy jeszcze Halinki, Tosi i Danusi z Puław oraz Grzesia z Adamem reprezentujących Kalisz.
Nocna posiada - przegadana, co prawda próbowaliśmy trochę pośpiewać, ale przy popularnej pieśni „Szła dzieweczka...” w wersji dla głuchoniemych Krzyś tak fałszował, że byliśmy przerażeni jak to Śpiewogranie będzie wyglądało? Przecież on nas wszystkich zagłuszył i nic nie było słychać! w związku z powyższym w późnych godzinach odwołałam czwartkowe śpiewanie. Nocą wskazówki zegara chyba szybciej się przesuwają, ponieważ niepostrzeżenie na zegarze wybiła późna godzina nocna (lub wczesna ranna).
30 styczeń 2003
Śniadanie pychotka!!! z rana dołączył do nas Waldek. Dziś w planach m.in. Zwardoń. Ze względu na trudne warunki terenowe odwołane zostało piesze przejście z Soli do Zwardonia przez Rachowiec, koleżanki i koledzy, którzy już są wybrali się na spacer po Soli. Wczesnym popołudniem dołączyły do nas Ania z Rydułtów i Krysia z Lublina, która przywiozła ze sobą kolegów z naszego koła w liczbie trzy - Marek Broda, Marek Rzepisko i „nocny marek” w osobie Jacka Bar. w samo południe podstawiliśmy busy, które zawiozły nas do Zwardonia. Po drodze pozbieraliśmy jeszcze Anię i Danusię z Tarnowskich Gór, które próbowały dotrzeć do pensjonatu (nie zdążyły). w Zwardoniu odwiedziliśmy schronisko „Dworzec Zwardoński”; pora obiadowa, więc chwila posiady, pogaduchy przewodnickie i z kierownikiem obiektu; prosimy towarzystwo na spacer w kierunku Małego Rachowca. Pogoda wspaniała, przepiękna zimowa sceneria, można spacerować; kiedy dochodziliśmy do wyciągu Mały Rachowiec idealne warunki zostały odwołane; w ich miejsce zaserwowaliśmy uczestnikom silny wiatr , zamieć i nieprzetarty trakt. Zeszliśmy wzdłuż wyciągu do centrum Zwardonia skąd bus zabrał nas na przejście graniczne celem zakupu słowackich „pamiątek”.